Problem głodzenia się dla uzyskania możliwie jak najniższej wagi ciała rozpoznawany jest u osób obojga płci i w każdym wieku. Najczęsciej jednak w naszej pracy terapeutycznej mamy z nim do czynienia, jako zaburzeniem typowym dla dziewczynek w okresie dojrzewania lub młodych kobiet. Dzieje się tak, ponieważ godzimy się, jako członkowie wspólnej kultury, że piękno kobiety związane jest z jej smukłą sylwetką albo, że dziecko często grymasi przy stole, toteż pierwsze symptomy choroby mogą być niezauważone albo wręcz podtrzymywane w środowisku i dopiero, gdy do dziecięcych grymasów dochodzą zachowania niepokojące rodziców, nie kojarzące się z dziecinnością ani nie umożliwiające zastosowanie dotychczasowych metod wychowawczych, prowadzi się córkę do lekarza.
Jakie to mogą być zachowania?
- ogólny niepokój i drażliwość, łatwe wpadanie w gniew, milczenie lub okłamywanie w sprawach jedzenia,
- niechęć do wspólnego zasiadania do posiłków, odmowa jedzenia proponowanego przez domowników,
- uszczypliwe, a nawet agresywne uwagi w stosunku do rodziców, członków bliskiego otoczenia i krytykowanie wszystkiego, co dotyczy sposobu żywienia, jego jakości itd.,
- stopniowe przejmowanie kontroli nad domownikami, krytyczne podejście do ich wyglądu, sposobu jedzenia, a wreszcie też sposobu życia i powodowanie u nich bezradności tym większej, im bardziej starają się pomóc,
- zauważalna izolacja od kontaktów pozadomowych, szczególnie z rówieśnikami także, gdy poprzednio takie zażyłości istniały. W to miejsce często „wsadzona jest” nadgorliwa nauka, która w początkowym okresie choroby może jeszcze przynosić wysokie oceny szkolne i wzmagać ambicje,
- długotrwałe zamykanie się w łazience, ubikacji,pokoju i odmowa, gdy ktoś próbuje temu przeszkodzić tu możliwość istnienia bulimicznej postaci anoreksji, połączonej z wymiotami,
- podejmowanie forsownych ćwiczeń fizycznych, połączonych zwykle z zażywaniem środków przeczyszczających lub nawet hormonalnych gdy są dostępne,
- wyraźne zainteresowanie problematyką jedzenia, zbieranie przepisów, jedzenie na wybranych talerzach, czasami stosowanie specjalnych rytuałów, ważenie porcji, dzielenie na części oraz inne uciążliwości udziwnienia towarzyszące jedzeniu i przerastające je formą.
Podstawy klasyfikacji zaburzenia, jakim jest anoreksja opierają się przede wszystkim na uzyskanym w badaniu potwierdzeniu, że problematyka jedzenia/niejedzenia jest utrwalonym i narzuconym samemu sobie przymusowi spadku wagi. Nie jest on tym samym: ani wynikiem innych chorób, ani brakiem środków na jedzenie itp.
U osoby chorej samoocena wiąże się z poczuciem, że jest zbyt gruba i nie wolno jej przytyć. W wywiadzie wsółwystępuje najczęściej zanik miesiączki, zaburzenie endokrynne albo jest ona przywracana poprzez substytucyjne leczenie hormonalne, co nie zmienia podstawowego zaburzenia. U mężczyzn mamy do czynienia z utratą zainteresowań seksualnych i potencji.
Uznaje się, że istnieje co najmniej 15% obniżenie wagi w porównaniu z wymogami wieku i wzrostu. Chory zazwyczaj zaprzecza powadze sytuacji mimo, że inni mówią mu co innego lub, co gorsze chorobie towarzyszą kolejne nastepstwa fizyczne związane z niedoborami pokarmowymi/wypadanie włosów, przejmujace uczucie zimna, trudności w uczeniu się i koncentracji czy zasłabnięcia. Trudno jednoznacznie określić przyczyny tej choroby,toteż najważniejsze jest,by wsłuchać się uważnie w niepowtarzalność przeżyć każdego pacjenta i jego osobistych przekonań,potrzeb oraz lęków,a następnie,w jego własnym tempie znajdywać inne,zdrowe rozwiązania i sposoby wyrażania siebie innym językiem niż dotychczas. Żeby tak się stało,potrzebna jest nieraz żmudna praca przy pomocy terapeuty, pogodzenie się ze sobą, zarówno jako osobą wyjątkową i odrębną, jak też tą częścią siebie, która zależy od praw natury i biologii.
Czy wina leży w rodzinie?
Nie. Bo każda wina jest świadomym działaniem na czyjąś szkodę, więc jeśli nie ma przemocy ani złej woli, jakiekolwiek zarzuty byłyby pomówieniem. Jednakże w przypadku nieletnich pracujemy także z rodziną, gdyż dzieci są w sposób naturalny od niej zależne. Osoby dorosłe, jakkolwiek często noszą w sobie skutki rodzinnych uwikłań, nie muszą już podpierać się rodzinami, byłoby to wręcz niewskazane z punktu widzenia ich dalszego, samodzielnego budowania planu na życie. Prywatnie myślę, że mają trudniej, no ale życie samo w sobie jest trudne.
Autor: Barbara Szalacha